Drogi, mało efektywny i w dużej mierze marnotrawny, gdzie biurokracja jest poza kontrolą i często dba o własne interesy. O czym w ten sposób mówi wiceprezes Centrum im. A. Smitha Andrzej Sadowski? Oczywiście o ZUS-ie, któremu na domiar złego w 2010 roku w kasie zabraknie blisko 50 mld zł na pokrycie emerytalnych zobowiązań.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) zarządzający Funduszem Ubezpieczeń Społecznych (FUS), z których Polacy otrzymują wypracowane przez lata emerytury, z roku na rok jest coraz bardziej niewydolny. Pochłania też coraz większe pieniądze, które otrzymuje nie tylko ze składek obywateli, ale i z dotacji budżetu państwa (znów sponsorem są obywatele) czy kredytów zaciąganych w komercyjnych bankach. W projekcie budżetowym na rok 2010 ZUS otrzyma rekordową dotację, która sięgnie blisko 38 mld zł (w obecnym budżecie była ona o blisko 8 mld zł mniejsza). Mimo tego wciąż w kasie będzie brakowało ponad 11 mld zł. Dziurę w kasie FUS zasypać mają dodatkowo więc 7,5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej (FRD), który wykorzystywany miał być tylko w przypadku problemów demograficznych, a jak twierdzą eksperci, póki co, tak wielkie pobory są nieuzasadnione. Brakujące 3,8 mld zł ZUS pożyczy na zasadzie kredytów m.in. od PKO BP i Nordei (2,5 mld zł).
Za granicę lub do szarej strefy
Czy zatem ZUS to studnia bez dna? – Nie. System emerytalny jest taki sam, jak w innych krajach, tylko przyjęto całkowicie fałszywe założenia, że podatki nałożone na pracę mają sfinansować w całości świadczenia emerytalne. To nie jest możliwe; mamy zauważalne kłopoty demograficzne, bo rodzi się nas coraz mniej. Z podatków nałożonych na dzisiaj pracujących nie da się sfinansować wszystkich wcześniej podjętych zobowiązań przez kolejne rządy wobec osób, które mają prawo do emerytury. Stąd następuje rozdźwięk między wpływami z opodatkowania pracy dzisiaj a zobowiązaniami, które powstawały przez kilkadziesiąt lat. Rezultatem tego jest deficyt – uważa Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. A. Smitha, tłumacząc, że mamy opodatkowanie na poziomie kilkudziesięciu procent płacy netto, które wciąż nie wystarcza, by pokryć wypłaty z ZUS-u. – Próbuje się więc podwyższać to opodatkowanie, co skutkuje tym, że przedsiębiorcy nie będąc w stanie podołać tak wysokiemu opodatkowaniu pracy, przenoszą ją za granicę bądź do gospodarki nierejestrowanej, tzw. szarej strefy – alarmuje założyciel Centrum im. A. Smitha.
Fikcja indywidualnych kont
Z drugiej strony system zusowski jest nieefektywny i drogi. Dlaczego? – To konsekwencja takich a nie innych decyzji politycznych związanych z tzw. wielką biurokratyczną reformą ubezpieczeń społecznych z końca lat 90. – wyjaśnia Sadowski. – W Polsce politycy wmawiają nam, że mamy w ZUS-ie indywidualne konta emerytalne i tam zapisywane są nasze pieniądze, które rzekomo procentują. Faktycznie są one przekazywane automatycznie na spłatę zobowiązań naszych rodziców, cioć czy stryjów, którzy dziś otrzymują emeryturę. Czyli jest tak, jak było przed tzw. reformą, tylko jeszcze bardziej kosztownie i marnotrawnie. Dodatkowo stworzono szkodliwą iluzję z osobistymi kontami, na których mamy „nasze pieniądze”. Jest to jawne oszustwo. Tych pieniędzy, które nam zabierają politycy posługując się ZUS-em, nie ma. Może i będą, o ile przyszłe pokolenia będą chciały się dzielić w takim rozmiarze owocami własnej pracy, płacą tak horrendalne podatki jak u nas – odziera ze złudzeń.
Podatek zwany składką
Czy zatem ZUS obciążony dodatkowo przywilejami dla grup zawodowych, często fikcyjnymi rentami czy zasiłkami chorobowymi jest nam na dziś potrzebny?
– ZUS nie jest nam potrzebny jako równorzędny poborca podatkowy. Dziś mamy sytuację, w której mamy dwa rozbudowane aparaty skarbowe; klasyczny Urząd Skarbowy oraz jeszcze bardziej rozbudowany Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Składka emerytalna to celowo myląca nazwa normalnego podatku nałożonego na pracę. Nie ma więc sensu płacenie podatków do różnych instytucji. To są gigantyczne koszty transakcyjne i niebywałej straty czasu w gospodarce, która musi obsługiwać dwa aparaty fiskalne. W takim razie ZUS na pewno nie jest potrzebny, ale jest potrzebna instytucja, która będzie wydawała emerytury – wyjaśnia Sadowski.
Jak Kanadyjczyk i mundurowy
Skoro zatem potrzebny nie jest, to jaką alternatywę znaleźć, by starsze pokolenie po osiągnięciu wieku emerytalnego mogło pobierać co miesiąc godne pieniądze?
– Należy wprowadzić system taki, jaki jest w tej chwili dla służb mundurowych, dla sędziów i prokuratorów. On jest najtańszy. W tym systemie każdy dostaje emeryturę z budżetu państwa. Lepszy jest jeszcze przykład Kanady, gdzie po osiągnięciu wieku emerytalnego każdy z budżetu państwa dostaje równą emeryturę niezależnie od przepracowanych lat i wysokości zarobków. Prawdziwa emerytura jest tam wypracowywana indywidualnie przez całe życie i nie ma znaczenia, czy oszczędzamy w OFE; I i czy III filarze, czy inwestujemy na giełdzie, w dzieci czy w nieruchomości – to jest indywidualna sprawa każdego z nas, jak zabezpieczy się dodatkowo. Emerytura rządowa ma mieć bowiem charakter socjalny i służy po prostu do elementarnego zabezpieczenia materialnego, a jeśli chcemy żyć w większym komforcie, to o tę sprawę należy dbać indywidualnie – przedstawia gotową receptę wiceprezydent Centrum i. A. Smitha.
Prosto i tanio
Przejście do takiego systemu nie jest możliwe z roku na rok. Może ono potrwać minimum kilkanaście lat, czyli jak podkreśla Sadowski, do czasu wygaśnięcia narosłych przez lata zobowiązań. Ekspert z Centrum im. a. Smitha sądzi jednak, że możliwe jest z dnia na dzień wprowadzenie dowolności przynależności do OFE. – Skoro system OFE jest taki znakomity dla obywateli, to nie może być przymusowy – mówi, dodając, że już dziś należy zacząć proces likwidacji systemu składkowego, który jest bardzo czasochłonny, kosztowny i bardzo nieefektywny.
– System zabezpieczenia emerytalnego ma być prosty i tani, a nie tak, jak ZUS-owski; drogi, mało efektywny i w dużej mierze marnotrawny, gdzie biurokracja jest poza kontrolą i często dba o własne interesy – konkluduje ekspert.
Może wówczas przyszli emeryci nie będą bali się o swoje zabezpieczenie na starość, nie frustrując się płacąc kilkadziesiąt procent co miesiąc od swojej wypłaty, składając tony wycinków i zaświadczeń czy słuchając doniesień o nowych biurowcach budowanych za 200 mln zł m.in. z ich składek?
Michał Bondyra
Skąd i na co wydaje ZUS?
1) Źródła finansowania:
ogółem: 158,7 mld. zł
W tym:
składki od ludności: 88,6 mld zł
dotacje z budżetu na świadczenia: 37,9 mld zł
dotacje na rzecz składek do OFE: 22,5 mld zł
środki FRD: 7,5 mld zł
2) Wydatki
ogółem: 157,3 mld zł
w tym:
emerytury i renty z dodatkami: 140,3 mld zł
zasiłki chorobowe i pogrzebowe oraz inne świadczenia: 12,9 mld zł
działalność ZUS: 3,4 mld zł
źródło: plan finansowy ZUS z projektu ustawy budżetowej na rok 2010.