Rozmowa z Marcinem Moskalewiczem, prezesem OBR PR SA
Dlaczego firma OBR PR SA jest tak ważna dla Płocka, Orlenu, państwa?
– OBR jest spółką unikatową, bo w naszej części Europy Środkowej jest jedynym producentem benzyny lotniczej (a trzecim w całej Europie), także głównym dostawcą na rynek polski, oczywiście mówimy o niedużych samolotach silnikowych. Ma dużo ciekawych patentów, przede wszystkim chemicznych (główny partner to Orlen). Ma też ciekawe technologie, jeśli chodzi o trzecią dziedzinę naszej działalności, czyli o produkcję folii ogrodniczych, basenowych, folii przeznaczonych dla drogownictwa.
Przeprowadzane były dwie próby prywatyzacji OBR-u – obie nieudane z różnych względów. Przypomnijmy – dlaczego?
– To jest chyba pytanie w zasadzie do właściciela, czyli do ministra Skarbu Państwa. Moim zdaniem, w wolumenie spółek Skarbu Państwa OBR jest firmą, która przynosi zyski, nie ma problemów finansowych, jej majątek nie jest zadłużony, przeprowadza inwestycje ze środków własnych. Globalni inwestorzy natomiast wolą poszukiwać spółek, które można taniej kupić, bo są w złej kondycji finansowej, do restrukturyzacji. A że OBR jest dobrą, mocną spółką, dlatego być może trudno znaleźć inwestora. Takiego, któremu nie chodzi po głowie możliwość tańszego kupna, tylko pomyśli o przyszłości. O tym, że spółka z takim potencjałem, z takimi możliwościami rozwoju za 2 – 3 lata może podwoić swoje obroty.
Po co zatem w ogóle prywatyzować spółkę przynoszącą dochody Skarbowi Państwa?
– To jest bardzo trudne pytanie. W wieloletniej perspektywie przyjęto jakiś harmonogram restrukturyzacji majątku Skarbu Państwa. Trzeba dojść do jakiegoś wolumenu, który będzie dobrze zarządzany przez management, rady nadzorcze, walne zgromadzenie, z którego profity będzie miał Skarb Państwa. Jest dużo spółek średnich i małych, które mają kiepską kondycję finansową. Są także spółki, które mogą się rozwijać i potrzebują takiego powera finansowego, zarządczego, szybkiej decyzyjności. Skarb Państwa patrzy z punktu widzenia własnych interesów, chce mieć dyskonto z danej spółki. Myślę, że to jest decyzja globalna, żeby ustalono, że Skarb Państwa jako właściciel nie będzie zarządzał fizycznie spółkami.
Jednak takiej prywatyzacji, mam na myśli proporcje procentowe udziałowców, sprzeciwiają się pracownicy. Czy jest jakaś ustawowa możliwość przeznaczenia dla pracowników więcej niż 15% akcji prywatyzowanej spółki?
– Spółka ma jakąś wycenę. Rzeczywiście jeszcze parę lat temu OBR-u nie była ona zbyt duża. Z tego, co pamiętam, oscylowała wokół 30 mln zł. Dzisiaj, w połowie 2011 r., wartość spółki to ponad 50 mln zł. Z mojego punktu widzenia jako managera, nieważne, jaki jest właściciel. Czy to będzie właściciel pasywny – fundusz inwestycyjny, czy właściciel instytucjonalny – np. z branży naftowej, czy spółka pracownicza, tak czy siak musi mieć pieniądze, żeby zainwestować w spółkę, żeby wykupić ją od właściciela. W przypadku OBR cena 50 mln zł może być problemem dla spółki pracowniczej, której brakuje kapitałów do inwestycji. Jeśli chodzi o te 15%, to nie jest to prostą sprawą, bowiem w ustawie prywatyzacyjnej jest zapis mówiący o tym, że udział pracowników w przedsiębiorstwach prywatyzowanych wynosi właśnie do 15%.
Skoro jesteśmy przy sprawach związanych z załogą, to proszę powiedzieć, jak wyglądały te akcentowane publicznie przez zarząd „dobrowolne odejścia pracowników”?
– I tu pana zaskoczę. To wcale nie była nasza inicjatywa, tylko pracowników. Zarząd pochylił się nad nią, chociaż w pewnym momencie nie widział potrzeby zmniejszania zatrudnienia. Przystąpiliśmy do programu optymalizacji zatrudnienia, ale tylko w tych segmentach, które nie były efektywne, takich jak ochrona czy firmy sprzątające. Pracownicy poinformowali nas, że jest duża grupa osób, która chciałaby odejść, jeśli dostałaby dobre odprawy. Przez kilka miesięcy współpracowaliśmy nad projektem, który, moim zdaniem, zakończył się sukcesem zarówno dla pracowników, jak i dla zarządu. Dość znaczna grupa osób powiedziała, że już chyba czas rozstać się z OBR-em, poszukać innego miejsca. To było dobrowolne, pracownicy mieli prawie 2 miesiące na przemyślenie decyzji o ewentualnym odejściu ze spółki.
Zatrudniono pana przede wszystkim w celu optymalizacji kosztów oraz zaprojektowania i wykonania długofalowego procesu inwestycyjnego. Podpisanie wieloletniej umowy z Orlenem to dla firmy jak prezent na gwiazdkę. Można teraz spokojnie wyznaczać sobie kolejne cele i nowe zadania, nie martwiąc się o podstawowe zadanie płockiej spółki – produkcję paliwa lotniczego. Tak pan to odbiera?
– Nie do końca. Wypracowanie umowy z Orlenem na dostawę półproduktów uważam za duży sukces zarządu i całej spółki. Z punktu widzenia Orlenu my, jako odbiorca półproduktu, jesteśmy nieistotnym marginesem. Z naszego punktu widzenia, rzeczywiście można powiedzieć, że był to duży sukces. To pozwala nam planować długoterminowo. Stąd nawet pod tym kątem rozpoczynamy następne inwestycje, czyli budowę nowych kolumn, rozbudowę kilku zbiorników. Myślimy o tym, żeby wykorzystać ten „złoty strzał” i w perspektywie wieloletniej podwoić przychody spółki. Z drugiej strony, jesteśmy znakomitym partnerem dla Orlenu – myśl techniczna, myśl naukowa, która została wypracowana w OBR-ze, to wkład do Orlenu. Cały czas dostajemy zapytania, jeśli chodzi o projekty związane np. z technologią, z dodatkami do biopaliw czy olejów napędowych. Ta myśl techniczna i szybkość działania to atuty OBR-u.
Niemniej choć z jednej strony podpisaliście długoterminową umowę z Orlenem na dostawę półproduktów, to tajemnicą poliszynela jest, że nie dostajecie ich na czas tyle, ile wam potrzeba…
– To jest problem tej natury, że w każdym przedsiębiorstwie co jakiś czas robi się przeglądy techniczne, a tak się stało w przypadku Orlenu. Przygotowaliśmy się do tego procesu, więc damy sobie radę. Myślę poza tym, że cały rynek nas pozytywnie zaskoczył, gdyż rzeczywiście konsumpcja benzyny lotniczej jest niewspółmiernie wysoka. Śledzimy to, co się dzieje na rynku. Część dużych producentów tejże benzyny nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań, gdyż dostawy są długotrwałe, tzn. od zamówienia do dostawy mija nawet kilkadziesiąt dni. A my działamy dość szybko, od zamówienia do dostawy mija kilka czy kilkanaście dni. Teraz nowelizujemy program sprzedaży, przesuwamy pewne terminy, dogadujemy się z naszymi kontrahentami. Myślę, że otwieranie poszczególnych zakładów orlenowskich, które produkują dane półprodukty, będzie się odbywało szybko, wobec czego nadrobimy dzisiejsze opóźnienia.
Jednak OBR to nie tylko paliwa do małych samolotów. To także produkcja wszelkiego rodzaju folii. I tu mamy do czynienia z małą rewolucją w przypadku waszej firmy. Następuje rezygnacja z produkcji pewnych segmentów folii i zdecydowane położenie nacisku na geomembranę. Czy to jest aż tak dochodowy interes?
– Myślę, że tak. OBR produkował bardzo duży wolumen wyrobów foliarskich i z plastiku. Nawet fachowcom, kiedy zaczynałem tu pracować, trudno było określić, czy tych produktów było 400 czy 600. Jednak część tych produktów była nierentowna, i to od wielu lat. Pokazywałem pracownikom, które segmenty produkcji są po prostu nieopłacalne. Przeszliśmy na geomembranę. Taką decyzję podjął jeszcze poprzedni zarząd. Geomembrana jest materiałem, który będzie wykorzystywany w szerokiej gamie szeroko pojętej infrastruktury, takiej jak stacje benzynowe, wysypiska śmieci, umocnienia wałów przeciwpowodziowych. Produkt jest dobrej jakości, wytwarzany z materiałów podstawowych, urządzenie jest jednym z najnowszych w Europie. Dopiero zakończyliśmy proces oddawania tego urządzenia, otrzymujemy wszelkie certyfikaty, ale już mamy zamówienia od kontrahentów nie tylko z Polski, ale też z zagranicy.
Paradoksem jest, że mówimy o produkcji, czy to paliwa, czy folii, a nie wspominamy o czymś chyba najistotniejszym, biorąc pod uwagę genezę nazwy: Ośrodek Badawczo-Rozwojowy. Czy w nowej strategii nie ma miejsca na działalność badawczą?
– Przyznam, że z tym jest problem. Funkcjonuje bardzo restrykcyjna ustawa, jeśli chodzi o działalność badawczo-rozwojową. Żeby potraktować spółkę jako innowacyjno-badawczo-rozwojową, przychody z działalności badawczej nie mogą być mniejsze niż 20%. W mojej spółce obecnie te przychody są na poziomie 2%, wobec czego ustawodawca jakieś 2 – 3 lata temu wykreślił nas z działalności badawczo-rozwojowej. Niemniej ważne jest, że my z niej nie rezygnujemy. W przyszłym tygodniu dostaniemy prestiżową nagrodę za zajęcie drugiego miejsca wśród małych i średnich przedsiębiorstw jeśli chodzi o innowacyjność. Dotyczy to nowego produktu. Geomembrana, potrójnie ustrukturyzowana, to też produkt innowacyjny. Ta część załogi, która zajmuje się w Ośrodku badaniami, jest dość liczna. Część osób odeszła w ramach dobrowolnych zwolnień, ale główny trzon pozostał. Uczestniczymy w dużym projekcie europejskim, gdzie jesteśmy jednym z liderów podzespołów. Zatem cały czas prowadzimy działalność badawczo-rozwojową, ale nie możemy skorzystać z dotacji, o które moglibyśmy się ubiegać, gdybyśmy byli jednostką badawczo-rozwojową. Staliśmy się typowym przedsiębiorstwem produkcyjnym.
W związku z inwestycjami chcecie podobno zwiększyć liczbę zatrudnionych. Przypomnijmy, że obecnie załoga liczy 150 osób. Jaka to jest perspektywa czasowa i jaka to jest liczba? Czy są może jeszcze jakieś inne formy współpracy z Płockiem?
– Jeśli chodzi o potencjalne zwiększenie zatrudnienia, to budowa dwóch nowych kolumn potrwa około roku. Przewidujemy, że w tym czasie będziemy mieli takie zapotrzebowanie na moce produkcyjne, że produkcja będzie 3-4-krotnie większa niż dzisiaj. Będzie to około 60-70 tys. ton (teraz maksymalnie ok. 18-20 tys. ton) benzyny lotniczej, wobec tego na pewno będziemy potrzebowali więcej pracowników. A formy współpracy firmy z Płockiem? Obecnie większość pracowników mieszka w Płocku lub jego okolicach. To nie przypadek. Większość firm, z którymi współpracujemy, jest z Płocka. Chcemy bardziej związać się z nauką płocką.
Okresy prywatyzacyjne i okres przedwyborczy co prawda trochę to uniemożliwiają, ale wkrótce chcemy podpisać list intencyjny z Politechniką z Płocka i wymieniać myśl technologiczną. Mamy także zamiar być jednym z przedsiębiorstw, które będzie wchłaniać młodych stażystów, umożliwiać im rozpoczęcie pracy. Chciałbym położyć akcent na jeszcze jedną kwestię. OBR jest znakomitym ambasadorem Płocka. Dlaczego? Bo jest właściwie jego najlepszym produktem eksportowym. Benzyny lotnicze w beczkach z logo OBR i nazwą miasta trafiają do ponad 20 krajów na całym świecie, w tym na Filipiny i Komory. Ponad 70 proc. produkcji OBR jest wysyłane na eksport.
Tomasz Szatkowski